To temat, który wraca co wiosnę – niczym pyłek na sierści, niczym niepokój w głowie opiekuna: jak chronić psa przed kleszczami, najlepiej w naturalny sposób? I czy naturalne znaczy na pewno bezpieczne?
Coraz częściej sięgamy po „zielone” rozwiązania. Wybieramy spray z olejkami zamiast tabletek, obrożę roślinną zamiast spot-ona. Bo przecież chemia obciąża wątrobę, wnika do krwiobiegu, może wpływać na zachowanie. Chcemy lepiej. Chcemy łagodniej. I to piękne. To co łączy komercyjne, naturalne specyfiki (np. spraye spacerowe) to fakt, że zawierają olejki eteryczne. Tylko że... z olejkami też trzeba uważać. Zdarza się, że pies po aplikacji naturalnego sprayu zaczyna się intensywnie drapać. Albo unika dotyku. Albo robi się wycofany, spięty. Rzadko łączymy to ze sprayem – bo przecież to „tylko zapach”. Ale zapach to dla psa coś zupełnie innego niż dla nas. To jego sposób nawigowania po świecie, sposób komunikacji, bezpieczeństwo.
Gdy zapach staje się zbyt intensywny, inwazyjny, narzucający – może zamiast chronić, szkodzić. Nie chodzi o to, żeby bać się każdego olejku. Ale żeby mieć świadomość. Nie każdy produkt „naturalny” jest jednocześnie bezpieczny. Nie każdy skład nadaje się do codziennego użytku, a wiele gotowych preparatów zawiera olejki o znanym działaniu drażniącym, fototoksycznym czy nawet neurotoksycznym – szczególnie jeśli aplikujemy je bezpośrednio na skórę lub sierść. Zanim sięgniemy po kolejną cudowną mieszankę z internetu – zatrzymajmy się. Sprawdźmy skład. Pomyślmy o indywidualnych cechach naszego psa – jego wrażliwości, kondycji zdrowotnej, stylu życia. Bo naturalne wsparcie może być pięknym narzędziem – jeśli używane z wiedzą i szacunkiem. Może też przynieść efekt odwrotny do zamierzonego, jeśli stosowane bezrefleksyjnie. Aromaterapia to potężne narzędzie. Olejki eteryczne działają szybko, głęboko, intensywnie. Wystarczy kilka cząsteczek zapachu, by pobudzić układ limbiczny – emocjonalne centrum mózgu – i wywołać realną, fizjologiczną reakcję. Przyspieszone bicie serca, rozszerzone źrenice, spięte ciało... lub przeciwnie – głębszy oddech, wyciszenie, rozluźnienie. Tyle że ta granica bywa cienka. I bardzo indywidualna. To, co dla jednego psa będzie kojące, dla innego może być przytłaczające. Wszystko zależy od:
Psy nie mogą po prostu powiedzieć „za dużo”, „ten zapach mnie drażni”, „boli mnie głowa”. Ale ich ciało mówi za nich. Odwracanie głowy, napięcie karku, kichanie, unikanie, ucieczka przy próbie spryskania – to wszystko są sygnały, że coś może być nie w porządku. I że warto odpuścić. W pracy z zapachami najcenniejsza jest możliwość wyboru. Proponowanie – nie narzucanie. Naturalna ochrona przed kleszczami ma sens – jeśli oparta jest na uważności. Jeśli traktujemy olejki nie jak magiczny środek na wszystko, ale jak silne, skoncentrowane ekstrakty roślin, z którymi trzeba się obchodzić z szacunkiem. Bo nawet to, co pochodzi z natury, może stać się obciążeniem, jeśli nie weźmiemy pod uwagę potrzeb i granic psa.
Nie chodzi o to, żeby zrezygnować z naturalnych metod, albo tak naprawdę JAKICHKOLWIEK metod ochrony przed kleszczami, bo każdy ma świadomość tego, że dla psów kleszcze są niebezpieczne. Nie taki jest też cel tego wpisu. Chodzi o to, by (bez względu na to jakie metody zabezpieczenia wybierzemy) korzystać z nich świadomie. Z czułością. Z wiedzą. I z gotowością do tego, żeby naprawdę słuchać swojego psa.
KONTAKT
Masz pytania?
(+ 48) 797 688 093
Pon-Nd 08:00 - 20:00
Gliwice, Śląskie
ogonwgorze@gmail.com
Gdzie dotrę w celu pomocy? Gliwice | Katowice | Zabrze | Bytom | Ruda Śląska | Tarnowskie Góry | Chorzów | Świętochłowice | Siemianowice Śląskie | Mikołów | Knurów | Piekary Śląskie | Sosnowiec | Będzin | Tychy | Rybnik | Żory | Pyskowice | Dąbrowa Górnicza | online